poniedziałek, 20 kwietnia 2020

TAJEMNICA WAGONU NR 50053

czyli ostateczny kres browaru w Trzcinicy 







Browar Parowy w Trzcinicy, własność rodziny Klominków, został unieczynniony w latach dwudziestych (wedle jednego ze źródeł w roku 1926, w innym podano rok 1929). Firma odpowiedzialna za wyrób słodu i piwa została wyrejestrowana, nienaruszone pozostały natomiast urządzenia browaru. Zabezpieczone, służyć miały wznowionej produkcji w lepszych czasach – właścicielom lub dzierżawcom. W takim stanie browar przetrwał do września 1939 roku. Również okres okupacji nie przyniósł większych zmian. Wzmiankowany jest jedynie demontaż nielicznych urządzeń i infrastruktury (zabezpieczenie rur miedzianych z piwnicy). Po ustąpieniu Niemców majątek ziemski przejęto na mocy dekretu PKWN i rozparcelowano. Pozostała po nim niewielka resztówka obejmująca browar wraz z gruntami i pozostającymi na wyposażeniu zakładu urządzeniami. Tą 1 maja 1945 roku przejął Państwowy Urząd Ziemski. Zdając sobie sprawę z faktu, że na terenie obiektu znajduje się szereg cennych urządzeń, Urząd ustanowił swojego zarządcę oraz zatrudnił jednego stróża do ochrony obiektu.

Etykieta z browaru w Trzcinicy. Źródło: https://polbeerlabels.pl/etykiety_exp.htm

Szczegółowy spis inwentarza sporządzono 6 czerwca 1945 roku. Wymieniono budynki wchodzące w skład browaru (budynek właściwy, suszarnia 3-piętrowa murowana kryta blachą, słodownia murowana kryta gontami i papą, szereg przybudówek, kuźnia, smolarnia, bednarnia, lodownia). Inwentarz urządzeń browaru przekonuje, że po jego zamknięciu maszyny zabezpieczono i zakonserwowano, zapewne przewidując ich uruchomienie w bardziej sprzyjających warunkach. Przez kolejne niemal 20 lat doznały one niewielkiego uszczerbku. Brakowało – co zrozumiałe – urządzeń drewnianych (kadzi fermentacyjnych, kuf, naczyń transportowych). W warzelni opisano kotły duże blaszane obmurowane z mieszadłami i szajbami do warki, transmisje, pompy (wirnikowa rozbita), kocioł na wodę (z zachowanym nr. 3), kocioł do warki (oznaczony nr. 2 i poj. 117,88 hl), komplet żelaznych pomostów, schodów i poręczy oraz chłodnicę do piwa całą ze szkła. W słodowni zachował się komplet urządzeń, w tym namaczalniki, transmisje, windy, czerpaki zboża, piec do suszenia słodu, mieszadła, pompy i dynamo. Częściowo zburzony był budynek rozlewu butelkowego, pomimo tego wewnątrz zachowała się większość urządzeń. W piwnicach zachowały się rury miedziane, w części zdemontowane i zabezpieczone w majątku szkolnym. Budynki w większości były pozbawione okien, drzwi i częściowo dachów. Protokół nie pozostawia wątpliwości, że czytelne już ślady dewastacji był efektem okresu powojennego. Zapisano nawet uwagę, że Straty w skutek dekompletowania maszyn są bardzo duże i należałoby kres temu położyć sprzedając je. Proponowano możliwie szybko rozprzedać sprawne urządzenia. Zapisano nawet kilka praktycznych „porad”: resztę maszyn i kotłów nie mających nabywców potrzeba by koniecznie zebrać razem do jakiejś ubikacji i zamknąć, zabezpieczając przed kradzieżami, oraz: rozmontowywanie drobnych części maszyn może się więc bez hałasu odbywać w ubikacjach budynków.
Jeszcze w maju tego roku resztówka po majątku w Trzcinicy znalazła się w wykazie obiektów Powiatowego Komitetu Szkół Rolniczych przeznaczonych na organizację placówek oświatowych. Z opisu wynika, że proponowana do przejęcia działka miała 35 ha gruntów i obejmowała browar.
Podstawowy problem polegał na tym, że na terenie Trzcinicy znajdowały się dwie resztówki o tej samej nazwie. Jedna z nich pozostała po rozparcelowaniu majątku Barbary Kierpec, druga – obejmująca browar – był uprzednio własnością Volksdeutschów Klominków (informacja o przyjęciu volkslisty przez Klominków pojawia się w dokumentach dwukrotnie, jednak nie udało się potwierdzić jej innymi źródłami). Resztówka Trzcinica z majątku Barbary Kierpec przeznaczona została na cele szkolnictwa rolnego, Trzcinica-Browar zaś pozostawała w bezpośredniej administracji Powiatowego Urzędu Ziemskiego w Jaśle. Z uwagi na fakt, że browar był nieczynny i w znacznej części zdekompletowany, zaś uszkodzone budynki wymagały pilnych zabezpieczeń, Starostwo Powiatowe postanowiło poruczyć opiekę nad obiektem kierownictwu Państwowego Rolniczego Gimnazjum Żeńskiego. Szkoła przyjęła na siebie ten obowiązek (protokół zdawczo-odbiorczy z dnia 28 maja 1946 roku) alarmując szybko, że nie ma odpowiedniego personelu i środków, by podołać temu zadaniu. W związku z tym, w porozumieniu z Urzędem Wojewódzkim, podjęto decyzję, by urządzenia rozmontować i sprzedać, zaś budynki przeznaczyć na inne cele. W tym czasie o kupno niektórych urządzeń starała się np. Fabryka Gwoździ i urządzeń Metalowych w Skołyszynie.
Nieco wcześniej, bo pod koniec marca 1946 roku, obiekt wizytowali przedstawiciele browaru w Tarnobrzegu. W protokole z lustracji stwierdzono, że Browar jest w stanie zniszczonym, mowy nie może być o uruchomieniu. Maszyny i części poszczególne są zdemolowane od 40 – 80%. Kilka urządzeń wskazano do przeniesienia do Tarnobrzega, w tym: maszynę parową, kocioł wodno-rurkowy 2-płomienny wraz z pompą, podgrzewacz stojący w pomieszczeniu warzelni, urządzenie warzelni wraz z płuczką z płócien filtracyjnych, urządzenie śrutownika wraz z koszami i wagą automatyczną, kadź chłodniczą, tryjer do czyszczenia jęczmienia oraz praczkę do masy filtracyjnej. W protokole zaznaczono, ze budynku są bardzo zniszczone i nic się nie robi, aby [je] zabezpieczyć przed kompletnym zniszczeniem. Ich stan nie był jednak na tyle zły, by nie udało się tam urządzić klas wykładowych i mieszkań dla nauczycieli po ewentualnym przekazaniu szkole rolniczej lub przetwórni owoców - łącznie z suszarnią, która jest w dobrym stanie i przechowalnię na owoce (chłodnie). W końcowym zdaniu zawarto słuszny wniosek, by przy przekazywaniu obiektu Wojewódzki Urząd Ziemski zastrzegł sobie wyłączne prawo dysponowania inwentarzem, co w zamyśle miałoby doprowadzić do ich sensownego wykorzystania. Do przejęcia wspomnianych urządzeń przez tarnobrzeski browar nigdy nie doszło, zaś wokół dawnego browaru w Trzcinicy na dłuższy czas zapadła głucha cisza.

Plakat reklamowy browaru w Trzcinicy. Źródło: https://ank.gov.pl/piwo/przyneta.html

W marcu 1948 roku Starostwo Powiatowe postanowiło powołać komisję ds. oszacowania wartości urządzeń browarnych, z udziałem biegłych z zakresu browarnictwa. Wyznaczone na 11 marca zebranie jednak odwołano, z powodu braku we właściwym wykazie biegłych sądowych w okręgu apelacji krakowskiej. Starostwo nie zaakceptowało proponowanych biegłych z zakresu gorzelnictwa: inż. Józefa Bobrowskiego z Tarnowa i dr inż. Andrzeja Krzemienieckiego z Krakowa. Poprzestano na wymianie listów pomiędzy kilkoma zainteresowanymi urzędami (z Jasła, Rzeszowa i Warszawy). Wydawało się więc, że złożona w tym czasie propozycja Dyrekcji Państwowego Browaru w Łańcucie, które wyraziło chęć obejrzenia i ewentualnego przejęcia niektórych części z wyposażenia dawnego browaru, padnie na podatny grunt. Nic bardziej mylnego.
Tymczasem 12 marca Dyrekcja Gimnazjum zawiadomiła posterunek MO w Skołyszynie, że w ostatnich dniach nieznani sprawcy zdemontowali i wywieźli w nieznanym kierunku tryjer fabryczny ze słodowni. Niezwłocznie powołano komisję ds. oszacowania strat i stopnia dewastacji urządzeń, a także do ustalenia stróża dzienno-nocnego dla tejże nieruchomości. Zabawnie brzmią zeznania dotychczasowego dozorcy który oświadczył, że jest tylko stróżem nocnym za wynagrodzeniem, do wymienionego ośrodka mają wstęp wszyscy ludzie, a on osobiście nie ma prawa legitymowania ich. Wobec powyższego, przyczyny kradzieży nie wie kiedy nastąpiły, czy w porze nocnej, czy też dziennej. Sprawców nie wykryto, zaś sam protokół stał się podstawą do wymiany wielu pism pomiędzy zainteresowanymi Urzędami. Rzecz jasna wszystkie wyrażały najwyższą troskę o stan urządzeń i budynków, podnosząc konieczność ich pilnego zabezpieczenia.

Etykieta browaru w Trzcinicy. Źródło: https://polbeerlabels.pl/etykiety_exp.htm

W sprawę nieczynnego browaru zaangażowano Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych, które po dokładnej analizie przesłanej dokumentacji wydało w dniu 13 lutego 1948 roku zalecenie następującej treści: mając na względzie rozkradanie i rozmontowywanie części urządzeń przez okoliczną ludność, Ministerstwo poleca załatwić Urzędowi [Wojewódzkiemu w Rzeszowie] powyższą sprawę we własnym zakresie, a mianowicie: przeprowadzić komisyjne oszacowanie podlegających sprzedaży części maszyn i urządzeń z udziałem zaprzysiężonego rzeczoznawcy Izby Przemysłowo-Handlowej, eksperta Sądu Okręgowego, czynnika społecznego, przedstawiciela Urzędu skarbowego, przedstawiciela Wydziału Przemysłowego – [Urzędu] Wojewódzkiego, przedstawicieli partii politycznych miejscowych itp., biorąc pod uwagę przede wszystkim interes Skarbu Państwa (Fundusz Ziemi), ażeby z tego czy innego tytułu nie poniósł on jakich-bądź strat materialnych. Ministerstwo zastrzegło też sobie konieczność zatwierdzenia poczynionych ustaleń. Sprawa zatoczyła więc (kolejny raz) koło, jednak tym razem powołanie komisji wymagało włączenia większej liczby oficjalnych czynników. Jedynym pozytywem było to, że Ministerstwo zgodziło się na powołanie tylko jednego rzeczoznawcy - inż. Adama Grochmala - oraz poleciło, by po dokonanym szacunku niezwłocznie przystąpić do sprzedaży urządzeń.
Ostatecznie do zakupu zbywających urządzeń uprawniono Fabrykę Gwoździ i Wyrobów Metalowych ze Skołyszyna oraz Spółdzielcze Przedsiębiorstwo Odbudowy. Całość niebywale skomplikował fakt, że jeszcze przed powołaniem komisji i akceptacją ze strony Ministerstwa, wspomniana fabryka wymontowała z browaru tablicę rozdzielczą, słusznie spodziewając się, że i tak w najbliższym czasie zostanie ona wyszabrowana. W dramatycznym piśmie z dnia 7 kwietnia 1948 fabryka owa poinformowała, że zmuszona jest zrezygnować z zakupu tej tablicy, a to z powodu oszacowania jej wartości (zakup nowej byłby prawdopodobnie niepomiernie mniejszym wydatkiem). Następnie zwrócono uwagę, że o czynnościach komisji szacunkowej fabryka nie została poinformowana, po zakończeniu której rozpoczęto rozbiórkę i wywóz części, bez zapytania czy nasz Zakład będzie potrzebował czegokolwiek czy też nie. O ile nam wiadomo, wiele części poginęło przy tej okazji – i jest to przedmiotem dochodzenia MO. Odnośnie samego szacowania, to jak się dowiadujemy wartość kilograma stali wału transmisyjnego oszacowano na 12 zł za kilogram, zaś tablicę rozdzielczą oszacowano bez obejrzenia jej nawet, gdyż znajdowała się na terenie naszego Zakładu – na kwotę 80.000 zł. W takim stanie rzeczy jesteśmy zmuszeni zrezygnować z dokonania jakichkolwiek zakupów z b. browaru w Trzcinicy.
Jako ciekawostkę można podać, że za obecność tylko jednego z członków komisji (pochodzącego z Krosna) wystawiono rachunek na 4 700 zł.

Inserat reklamowy browaru w Trzcinicy. Źródło: https://ank.gov.pl/piwo/przyneta.html

Niewątpliwie wszystko odbyło się z poszanowanie interesu Skarbu Państwa i obowiązujących przepisów. Szczególnie to drugie było ważne, gdyż dawało Urzędom poczucie dobrze spełnionego obowiązku. W rzeczywistości udało się zbyć jedynie niewielką część wyposażenia. By rozwiązać problem, Starostwo Powiatowe w lipcu 1948 roku podało do publicznej wiadomości, że posiada do sprzedaży urządzenia po byłym browarze w Trzcinicy. Z dołączonego spisu dowiadujemy się, że większość urządzeń wciąż pozostawała w zakładzie (w tym m.in.: kotły parowe, pompy parowe, schody żelazne, pomost żelazny, drabiny żelazne, maszyny parowe, tablica rozdzielcza marmurowa, dynama, ochrona parowa żelazna, transmisje, kotły duże, prasa słodowa, cylindry, szajby, walce, zbiorniki, windy, szyny). Na swoje nieszczęście Starostwo odesłało kopię ogłoszenia do Urzędu Wojewódzkiego i Ministerstwa. Przytoczmy tylko pierwsze zdanie otrzymanej odpowiedzi: przedłożony (..) odpis ogłoszenia o przetargu części urządzeń w Trzcinicy świadczy nie tylko o kompletnej ignorancji w tej dziedzinie – lecz ponadto jest dowodem nieczytania i nieprzestrzegania wydanego szczegółowego w tym w tym kierunku tut. Zarządzenia z dnia 14.VI.1948 r. W szczególności chodziło o ujawnienie w ogłoszeniu wyceny urządzeń, jak również o nieokreślenie trybu składania ofert. Bez wątpienia piszący tą odpowiedź urzędnik wyrażał niezachwianą wiarę w sprawczą moc właściwie stosowanych przepisów.
Warunki przetargu poprawiono, jednak nie odbył się on w przewidzianym terminie z powodu niestawienia się członków komisji i braku oferentów. Znamienne, że urządzenia opisano jako pochodzące ze zdewastowanego browaru w Trzcinicy, a nie jak uprzednio – byłego. Również kolejny przetarg nie wyłonił chętnych na zakup urządzeń, problem browaru w Trzcinicy pozostawał więc wciąż nierozwiązany. Postanowiono więc powołać kolejną komisję. Ta zebrała się 15 października 1948 roku, w szerokim składzie zaleconym uprzednio przez ministerstwo, w której obok rzeczoznawcy Adama Grochmala z nalazł się również inż. Witold Nęciński z browaru w Łańcucie (który to zakład już dawno zrezygnował z ubiegania się o trzcinickie urządzenia). Porównanie spisu oszacowanych wówczas urządzeń z tym z roku 1946 przynosi smutny obraz szkód, dewastacji i strat w inwentarzu browarnym. W warzelni pozostały same kotły, pozbawione osprzętu (mieszadeł, rur, pomp, większości pomostów i schodów, etc.). Z opisywanej rozdzielni pozostały dwie płyty marmurowe, bez uzbrojenia i armatury (tym samym jej wartość spadła czterokrotnie). Prócz kolejnego oszacowania urządzeń posiedzenie komisji nie wniosło nic nowego do losów urządzeń, dlatego 2 marca 1949 roku powołano kolejną komisję, której głównym zadaniem było odniesienie się do ustaleń komisji z 15 października 1948 roku. Tym razem sprawę potraktowana naprawdę poważnie, powołując w skład komisji delegata składnicy złomu Samopomocy Chłopskiej w Jaśle. Ten zaoferował za złom kuty po 2 zł za kilogram, za złom żeliwny po 3 zł za kilogram, zaś za tzw. złom użytkowy (zbiorniki i pozostałe pomosty użytkowe) po 5 zł a kilogram. Wydawało się, że sprawa zmierza do szczęśliwego finału, problemem okazał się jednak sposób przyjęcia wyceny za urządzenia, gdyż była ona niezgodna z wcześniejszą wyceną komisji szacunkowej. Po raz kolejny wymieniono więc  szereg pism pomiędzy zainteresowanym urzędami. W czerwcu konkurencyjną ofertę złożyła składnica złomu Gminnej Samopomocy Chłopskiej w Gorlicach. Sęk w tym, że była ona identyczna z tą, przedstawioną przez spółdzielnię z Jasła. Nie mogło być jednak inaczej, gdyż ceny złomu regulowane były centralnie. Sprawę skomplikowało też pismo z Huty Szkła w Jaśle, która wyraziła chęć zakupu 4 szpul drutu magnesowego ze spalonego motoru, zakwalifikowane dotąd jako złom. Oczywiście do oszacowania tychże należało wezwać zaprzysiężonego rzeczoznawcę. Przystąpiono więc do kolejnej wymiany pism pomiędzy urzędami, przerwanej szczęśliwie przez Centralę Złomu w Krakowie, która zwróciła uwagę, że rozliczenie należności za złom z zakładów przemysłowych następuje wg obowiązujących cenników, zatwierdzonych przez Ministerstwo Przemysłu i Handlu oraz, że właściwą terytorialnie jest zbiornica nr 6 w Gorlicach.  Postanowiono w końcu przerwać ten chocholi taniec. Co prawda nie zwrócono uwagi, że sformułowanie z zakładów przemysłowych nie dotyczy bynajmniej pochodzenia złomu a jedynie instytucji przekazującej (którą w tym przypadku żadne zakłady przemysłowe nie były), ale kto by się przejmował drobiazgami?
W dniu 20 maja 1949 roku na telefoniczne polecenie rzeszowskiego Urzędu Wojewódzkiego załadowano wagon złomu i druzgotu żeliwnego na stacji kolejowej w Trzcinicy, po czym wagon ten – o numerze 50053 – wyekspediowano do stacji kolejowej w Jaśle w celu przeważenia znajdującego się na nim złomu. W dniu 25 maja załadowano kolejny wagon, o numerze 0647626, wysłany – w podobnym celu – do stacji Zagórzany. 3 września 1949 roku jasielski Starosta Powiatowy przedstawił Urzędowi Wojewódzkiemu w Rzeszowie sprawozdanie z bilansem z przeprowadzonej operacji (dołączając uwierzytelniony odpis cennika „Złom żelazny”). Sprzedano 8 550 kg złomu po cenie 2 000 zł za tonę (z potrąceniem manipulacyjnym w wysokości 400 zł od tony), za co uzyskano 13 680 zł oraz 11 200 kg złomu żelaznego na podobnych warunkach, za co uzyskano 17 920 zł. W sumie na konto Urzędu Wojewódzkiego w Rzeszowie wpłynęło 31 600 zł. Przypomnijmy raz jeszcze, że nieszczęsną tablice rozdzielczą oszacowano niegdyś na 80 000 zł. Cóż, taka była cena spokoju kilkunastu urzędów i urzędników zaangażowanych w sprawę.

Na podstawie: materiały z Archiwum Państwowe w Rzeszowie, Urząd Wojewódki w Rzeszowie oraz AP Rzeszów, oddział Sanok, Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Jaśle. Prezentowane fragmenty tekstu są częścią przygotowywanej książki „Browarnictwo na terenie województwa rzeszowskiego w latach 1945-1950”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz