poniedziałek, 12 września 2022


 

Z KRÓTKĄ WIZYTĄ W TRZEBNICY

Cztery Ściany tradycji



Szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił,że w drodze powrotnej ze Świdnicy (relację z pobytu zdam w innym miejscu) przydarzyła się okazja na krótką wizytę w Trzebnicy. Mała kto wie, że to jedno z najstarszych miejsc osadniczych w naszym kraju. I nie chodzi mi o plemię Trzebniczan czy Henryka Brodatego, który w 1202 roku ufundował kościół i klasztor, do którego wkrótce wprowadziły się, przybyłe z Bambergu, cysterki. Otóż 500 tysięcy lat temu na pobliskim wzgórzu, nazywanym dziś Winną (lu Kocią) Górą zatrzymała się grupa Homo erectus (nazywanych niegdyś pitekantropami). Kolebką człowieka wyprostowanego (tak brzmi polska nazwa tych ludzi) była środkowo-wschodnia Afryka. Człowiek ten jako pierwszy opanował sztukę posługiwania się ogniem i wywędrował z Afryki. Na jego ślady jego pobytu natrafiono również w żwirowni w Kończycach Wielkich i w jaskini Biśnik u źródeł Pilicy - jak łatwo zauważyć, ślady wędrówek człowieka wyprostowanego należą w naszej części Europy do rzadkości. 

 

 Patrząc na ładnie odremontowaną kamienicę trudno uwierzyć, że kiedy mieścił się tutaj browar.
  
 
 

W Trzebnicy, jak w większości miast śląskich, bujnie rozwijało się piwowarstwo. Już w średniowieczu w okolicach Trzebnicy uprawiano chmiel (jedne z najstarszych wzmianek o hodowli tej rośliny na Śląsku), zaś trzebnickie piwo było na tyle dobre, że pijano je nawet w Piwnicy Świdnickiej we Wrocławiu , gdzie obok piwa świdnickiego można było się napić trunków np. z Bolesławca, Lwówka Śląskiego, Kłodzka, Złotoryi, Oleśnicy i właśnie Trzebnicy. Przed wybuchem I wojny światowej w Trzebnicy działały dwa browary, ale w okresie międzywojennym pracę kontynuował tylko jeden z nich.

 

Zakryta roślinnością dawna weranda restauracji Roesnera.

Mowa tu o browarze Fritza Roesnera (wcześniej należącym do Emila Roesnera). Był to - jakbyśmy to dziś powiedzieli - browar restauracyjny, a więc niewielki zakład produkujący na potrzeby własnej gospody. Wytwarzano w nim wyłącznie piwa górnej fermentacji. Warzelnia była prostym urządzeniem dwunaczyniowym, z kadzią zacierno-filtracyjną o pojemności 14 hl i kotłem warzelnym o pojemności 26 hl. Zdolność produkcyjną zakładu oceniano na 3 tys. hl piwa rocznie, choć zapewne wytwarzano go znacznie mniej. Podawano tu popularne na Śląsku piwo proste (Einfachbier, Jungbier) i odmiany piwa słodowego. Gospoda słynęła zaś z wybornej kuchni.

 

Monogram ER (Emil Roesner) wpleciony w ozdobną kratę drzwi wejściowych i w zwieńczeniu lukarny - w osi nad dawnymi oknami restauracji.


Przedsięwzięcie gastronomiczne, pomimo trudnych czasów, przetrwało ponoć do 1945 roku. Dalej to jakby otwarła się czarna dziura, bo o tym, co z browarem i gospodą się stało - milczą dostępne źródła. Zacznijmy od tego, że budynek należący do Fritza Roesnera przetrwał wojnę w nienaruszonym stanie. Ba, ostatnio przeszedł remont i prezentuje się nad wyraz okazale. Nie ukrywam, że odnalezienie tego budynku było głównym powodem mojej wizyty w Trzebnicy. Mieści się on przy ul. Prusickiej 14. Czy zachowały się jakieś ślady jego dawnej funkcji? Oczywiście, że tak! Po pierwsze, do elewacji bocznej budynku przylega weranda, na której w letnie wieczory można było posilić się kufelkiem roesnerowego piwa. W dwóch miejscach zachowały się monogramy ER - zapewne Emil Roesner. Ogólna stylistyka budynku zgadza się z latami, dla których potwierdzona jest jego własność (niedługo przed wybuchem I wojny światowej) - domniemywać więc można, że o niego tu chodzi. A co stało się z browarem? Otóż w ankiecie przygotowanej dla Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu w 1946 roku znalazła się krótka wzmianka o browarze w Trzebnicy: zdemontowany. Co to oznacza? W zasadzie są trzy możliwości: 1. urządzenia zdemontowała zwycięska armia czerwona; 2. urządzenia zostały wywiezione przez Niemców; 3. demontażu dokonało Centralne Zjednoczenie Przemysłu Piwowarsko-Słodownicze, oddział we Wrocławiu. I ta ostatnia wersja wydaje się najbardziej prawdopodobna. Budynek został zasiedlony, gospody nie uruchomiono, browaru w Trzebnicy (którego już de facto nie było) nie wciągnięto w wykazy CZPP-S... Wydawałoby się więc, że nić piwowarstwa trzebnickiego została zerwana.

Browar Cztery Ściany. Po lewej sklepik firmowy.
 

Nic bardziej mylnego! W 2016 roku powstał w Trzebnicy browar Cztery Ściany. Włąściciele tak o nim piszą na stronie internetowej: Warzymy dobrze przemyślane i dopracowane piwa w różnych stylach. Ze względu na niewielką produkcję nasze piwa dostępne są głównie lokalnie oraz w multitapach w większych miastach Polski. Przywiązujemy dużą uwagę do oprawy graficznej naszych piw, tworząc spójne i minimalistyczne projekty etykiet, po których łatwo nas zidentyfikować. Przy browarze funkcjonuje sklepik - wystarczy podejść i zadzwonić. Pomimo, iż była niedziela, otwarta brama zachęcała do wejścia. Zaopatrzyłem się w dostępne rodzaje (Pils, West-Coast IPA, Mango Double IPA, Imperial Berliner Weisse, Hazy Double IPA). Oprócz butelek dostępne są również puszki. Obsługa jest miła i profesjonalna. Aż chce się wracać! Nagle za mną ustawia się długa kolejka. Niestety, czas wyruszyć w dalszą drogę, ale kiedyś tu wrócę - niekoniecznie incognito i na pewno na dłużej.

Kolekcja piw z browaru Cztery Ściany na moim stole. Degustację czas zacząć!


Etykiety rzeczywiście są minimalistyczne i dopracowane. Takie mi zresztą odpowiadają. Przyczepiłbym się jedynie do piwa Molo - niestety, to co widzę na etykiecie to nie molo, ale gwóźdź (albo śruba) - tym razem projekt poszedł chyba trochę za daleko! Na pierwszy ogień Kamper - piwo w stylu West-Coast IPA (przyznam - jeden z moich ulubionych stylów nowofalowych). Pierwsze zaskoczenie - po nalaniu piwo wygląda jak filtrowane. Klarowne i przejrzyste. Znad kufla unosi się cudowny zapach (Citra? Mosaic?), znakomicie zbalansowany i wyczuwalny do ostatniego łyka (a piję dość wolno). Zaskoczenie drugie - głęboka goryczka. Myślę, że o głębi rzadko spotykanej w tym stylu piwa i - co ważne - wyczuwalnej do samej końcówki. Dla niektórych to piwo może okazać się zbyt goryczkowe, ale ja to kupuję. Dobra, piwowarska robota!

Czy opisywane browary coś łączy? Pozornie nic, ale... Specjalizacja w górnej fermentacji? Pasja? Miłość do piwa? Z Prusickiej 14 na Milicką 32 jest przejdziemy spacerkiem w 10 minut, przejedziemy w nie więcej niż dwie. Warto więc odwiedzić oba te miejsca i podumać o wielkiej, piwowarskiej tradycji Trzebnicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz